Architektoniczna przestrzeń nadaje kształt ludzkiemu życiu. Trwa w czasie i jest obszarem, którego kształt ma sprzyjać procesowi. Jak go wytyczyć biorąc pod uwagę nieopisywalność i niewyliczalność, które należą do sposobu istnienia?
Dom to przecież też powierzchnia i kubatura. To metraż, który może pomieścić różne funkcje.
Był czas normatywnego myślenia o mieszkaniu. Wtedy skrupulatnie obmierzano i przeliczano powierzchnie dla z góry ustalonych czynności i aktywności. Spało się, jadło i gotowało, kochało i nienawidziło w przeliczeniu na metry kwadratowe i sześcienne. Wszystko miało ściśle obliczone i wytyczone powierzchnie i granice.
Kawaler miał kawalerkę. Panien raczej nie brano pod uwagę do samodzielnego życia… Tylko kawalerowi przysługiwał taki wybór i możliwość.
Cała masa przepisów określała powierzchnie mieszkalne i kubatury, w których trzeba było upchnąć swoje życie. To nic, że potem młodsze rodzeństwo na zawsze zapamięta, że spało z głową w szafie od rozkładanego tapczanu. Później narodzone stanęło pokornie w kolejce do wygody. Trudno w tych przeliczeniach dopatrzeć się jakiejś empatii. To raczej sucha segregacja ruchów ciał w tabele. Uczucia to kategoria, której trudno przypisać pojemność. To tak jak mówić o kubaturze serca…