Jeśli życie jest podróżą to strategie podróżowania mogą być różne – najważniejsze by podążać swoją własną drogą. I w swoim rytmie.
Choćby ta droga nie była najłatwiejsza, najprostsza, to powinna być jak najlepiej dopasowana do naszych kroków i potknięć, i do upadków też. Wszystko po to, by być tym kim się jest. Czasem trafiamy na mur. Mur niechęci, niezrozumienia. Murem można się odgrodzić i obwarować. Mur może chronić przed światem, złem, ale i pomocną dłonią.
Żeby powstał fizyczny mur to musi on najpierw powstać w myślach. To miejsce wytyczania pierwotnych granic między pojęciami. Odtąd dotąd, moje nasze i twoje wasze. Czasem też docieramy do granic możliwości.
Granice w głowie wymagają ciągłego pilnowania i remontowania. Jeśli są jak zapora to wymagają najwięcej energii i skupienia, bo też siła napierająca z zewnątrz jest największa. Wystarczy chwila nieuwagi, żeby zewnętrze przerwało taki mur – tamę.
Czy zawsze granice muszą stać się murem? Mur chiński, berliński czy mur opasujący dzisiejsze osiedla chronione. Każdy trochę inny. Współczesne technologie pozwalają też tworzyć niewidzialne mury, wytyczone jedynie przez zasięg oczu kamer. Tak technologia przyczynia się do zmian znaczenia struktur fizycznych pozwalających czasem zachować i zamanifestować odrębność. Przestrzeń staje się fizycznie jednorodna. Architektoniczne organizowanie się wspólnotowości przestaje mieć sens.
Być może dlatego obecnie skupiamy się na fortyfikowaniu swojego jednostkowego ego.
Materialny mur można zbudować i zburzyć. Prawdziwy mentalny powód, dla którego on powstał zburzyć o wiele trudniej…