Przeżywamy i postrzegamy świat zależnie od tego jaką mamy koncepcję na sposób jego istnienia.
Jeśli uważamy, że jest maszyną to prawdopodobnie budowanie zaczniemy od wytyczenia prostokątnej siatki ulic. Jeśli nasz świat jest przede wszystkim naturą to wytyczymy drogi na podobieństwo krwioobiegu.[1] Zawsze będą zwolennicy i jednej i drugiej teorii.
Możemy bezrefleksyjnie oddać się egzystencji w ramach stworzonych przez cudze koncepty. W kształtach, do których dopasujemy nasze kroki, gesty zamykania i otwierania drzwi, figury dla czekania na autobus i kołysania się w jego rytmie, wiezieni w drodze do celu. Możemy też starać się uważnie doświadczać otoczenia. Wejście do cudzego mieszkania to często pouczające doświadczenie zapisanych w kształtach i kolorach wizji codzienności. Są niczym intymne mapy z wytyczonymi trasami, od miejsca do miejsca: pobudki, zamyśleń i smakowania kawy. Pełne są śladów spojrzenia zza uchylonej firanki i zadumy w odłożonej na biurku książce.
Architektura wiele mówi i wiele znaczy.
Są badacze bardziej zaawansowani w odczytywaniu jej skomplikowanego języka. Na przykład Herbert próbował wnioskować nawet z zapachu greckich kolumn. Pisał z nadzieją: „Przyjadę tu kiedyś w porze deszczu, kiedy kamienie się pocą, i wtedy odkryję zapach marmuru.”[2]
Takie doświadczenia musimy zostawić najdociekliwszym i najwrażliwszym.
Każdemu dostępny jest ten podstawowy arsenał zmysłowego i refleksyjnego doświadczania przestrzeni. Na przykład możemy obserwować spękania kamieni czy ślady mchu, które są uniwersalnym językiem życia i minionego czasu. Co innego mówią szczeliny w ciężkich kamiennych murach, a inną opowieść snują rysy betonowych blokowisk. Wystarczy się dobrze przyjrzeć by odkryć istnienie zasad, które dały trwały fundament albo niedbałe podwaliny betonowych blokowisk. W pośpiechu kleconego życia dla mas.
[1] Tulli M. Sny i kamienie., OPEN, Warszawa 1995, s. 13.
[2] Herbert Z., Notes Herbertowski., Austeria & Zeszyty Literackie, Kraków – Budapeszt – Warszawa 2014, s. 14.