Pejzaże miast są nieustannie oglądane i doświadczane. Zapisują się w nas jako połączenie obrazów i emocji. Są wśród nich bardzo różne kadry. Mogą to być nieostre widoki za szybą samochodu, albo kadry widziane przez szczelinę ciał w zatłoczonym autobusie. Podczas jazdy rowerem możemy doświadczyć obrazu, który przemieszcza się razem z nami. To rozciągnięty, czasem zalany słońcem pas bulwaru nad rzeką.
Każdy ma swoje najczęściej przemierzane trasy na mapie miasta i związane z tym obrazy i doświadczenia. Czasami wiążą się one z różnymi wydarzeniami z naszego życia, co wtedy jeszcze mocniej podbarwia je emocjonalnie. Wobec bogactwa tej plątaniny miejsc o wielu obliczach, także tych niepatrzonych jeszcze, możemy zamilknąć. Możemy też napisać jakieś zdanie. A może stworzyć jakiś nowy obraz? Zawsze to będzie tylko część prawdy o mieście, które ma nieskończoną ilość twarzy i wizerunków.1
Rozpamiętywanie tych doświadczanych, pamiętanych lub porzuconych czy niezrealizowanych widoków, wizji albo wspomnień utraconego może wiązać się z radością albo melancholią. Każdy ma prawo do swoich wspomnień i swoich wizji. I do swojej melancholii i bólu z tym związanego także. Żaden ból nie jest przecież ważniejszy. A który bliższy jest istocie miasta? Tego nie da się rozstrzygnąć, zmierzyć ani do końca zrozumieć.
Jedynie można się nad nim z empatią pochylić. Także taki rodzaj refleksji nad miastem jest nam potrzebny. Tomasz Jastrun zapewnił w swoim tomiku wierszy, że Tylko czułość idzie do nieba…
[1.] Italo Calvino, Niewidzialne miasta, Collegium Columbinum, Kraków 2005. Tu autor ukazuje zawiłe związki między człowiekiem, miastem, obrazem, zmysłami i skomplikowaną przestrzenią znaczeń. Lektura obowiązkowa dla każdego architekta.